środa, 19 czerwca 2013

Walka z wiatrakami.

Było dosłownie tak jak w temacie. Kiedyś obiecałem pewnej osobie, że wybiorę się do tych właśnie wiatraków i przywiozę zdjęcia. Obietnica rzucona w ciemno, ale też mnie zawsze korciło, żeby tam pojechać. Ogarnąłem trasę i ruszyłem, pogoda akurat dopisała, czas też się znalazł. Na początku było całkiem fajnie, po niecałych 30 km znalazłem się pod wiatrakami i stwierdziłem, że pogoda nie jest taka fajna, jednak 30 stopni to zdecydowanie za dużo jak na rower. Człowiek męczy się 2 razy szybciej i wizja powrotu do domu przez kolejne 30 km nie jest już taka fajna. No ale trzeba było jakoś wrócić. Jaki z tego wniosek? Nie dawać obietnic , których nie jest się pewnym :D Koniec końców dotarłem do domu, ale czuje się jakbym przejechał z 200 km.



2. Jakieś tam przydrożne krajobrazy.

3. Rzeczka, która skutecznie blokowała moją trasę.

4. Na szczęście znalazł się most, dzięki któremu nie musiałem nadrabiać kilometrów. Inaczej musiałby zahaczyć o Locknitz

5. Widać mój cel!

6

7. Motyw drogi zawsze na czasie :) W Niemczech podoba mi się to, że na mapie jest zaznaczona, każda najmniejsza droga, nawet taka jak na zdjęciu. Bardzo ułatwia to planowanie trasy, chociaż czasem może zgubić :)

8. Zaskoczenie po środku lasu.

9

10. Są i drogowskazy, co ciekawe w szczerym polu

11. Wyłoniło się pole wiatraków.


12. Ciekawe połączenie z miejscowym Kirche :)

13. U nas taki akwen wodny dawno stałby się dzikim kąpieliskiem :)

14. Motyw drogi po raz drugi.

15. I kirche z bliska

16. Jest mój target!

17

18

19


20. Na horyzoncie kolejne wiatraki, tam to zdecydowanie za daleko dla mnie.

21. Klasyczny kadr.

22

23

24. I na koniec jeszcze jeden widok. W linii prostej to będzie coś około 20 km.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz